Szkolne początki
Witam po dość długiej przerwie!
Teraz zaczynam rozumieć dlaczego po przyjeździe nikt nie ma czasu na prowadzenie bloga. W ostatnim tygodniu działo się mnóstwo szalonych rzeczy, zarówno miłych jak i mniej, ale o tym opowiem kiedy indziej. A teraz - szkoła!
(i od razu uprzedzam - gify. Przepraszam, to nie moja wina, że umiem wyrażać emocje tylko za pośrednictwem umiarkowanie śmiesznych internetowych obrazków)
Lekcje zaczęłam 19 sierpnia. W poniedziałki zaczynam o 9.30, ale i tak musiałam wstać o 6.30, żeby zdążyć na autobus (nie wiem dlaczego przyjechał tak wcześnie, później i tak musiałam czekać w szkole przez godzinę i nic nie robić). Pierwszy dzień był ciekawym doświadczeniem, ale też męczącym i nieco stresującym. Po pierwsze, szkoła jest jakieś 4 razy większa od mojej polskiej i chodzi tam 7 razy więcej osób.
^ ilustracja mnie podczas pierwszego dnia szkoły
Po drugie, już pierwszego dnia dałam niesamowity popis intelektualny - pomyliłam przedmioty z planu lekcji i na trzeciej godzinie zamiast na angielski poszłam na hiszpański. Zorientowałam się pod koniec lekcji. Brawo.
Na szczęście obie nauczycielki były bardzo wyrozumiałe i powiedziały, że nic się nie stało i na angielski dostałam tylko jakieś rzeczy do przeczytania.
Narazie z moich lekcji najbardziej podoba mi się Criminal Justice. Nauczyciel jest super i uczymy się naprawdę ciekawych i nowych (zwłaszcza dla mnie) rzeczy. Jest to dość specyficzna lekcja, bo nauczyciel puszcza nam na przykład film dokumentalny o kalifornijskim seryjnym mordercy, opisane są jego metody zabójstw i pokazany list, w którym mówi, że "będzie czekał przed autobusami szkolnymi, żeby zabijać dzieci" a później dzwoni dzwonek, nauczyciel wstaje i życzy nam miłego weekendu. Uroczo.
Ogólnie pod względem naukowym daję sobie radę. AP English jest stresujący, ale dużo się uczę i są tam bardzo fajni ludzie (poza tym college uwielbiają lekcje AP i dostaje się za nie dodatkowe punkty). AP Stats też jest w porządku, stopniowo wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane, ale wszystko jest w miarę logiczne, więc daję radę.
Z innych stosunkowo ważnych rzeczy, to w piątek odbyło się Pep Rally i mecz futbolu. Pep Rally było jedną z najdziwniejszych rzeczy jakie widziałam, ale całkiem nieźle się bawiłam. Ogólnie jest to takie "uroczyste" powitanie w szkole, są przemowy, gra orkiestra i odbywa się dużo bardzo dziwnych ale zabawnych gier. Najbardziej przerażającym momentem było kiedy zmusili wszystkich wymieńców do wyjścia na środek i powiedzenia swojego imienia i z jakiego kraju pochodzą. O dziwo udało mi się nie zapomnieć swojego imienia ani nie przewrócić się przed całą szkołą, więc jestem z siebie niesamowicie dumna.
(musieliśmy przejść po tym czerwonym dywanie. Można sobie wyobrazić moje przerażenie)
Pierwszym w sezonie meczem futbolu żyła cała szkoła. Poszłam tam z grupą wymieńców i amerykańskich znajomych i świetnie się bawiliśmy. Nie miałam pojęcia o co chodzi w tej grze, więc po prostu wstawałam i krzyczałam wtedy, kiedy robiła to reszta. Ostatecznie pomimo nieco uszkodzonych bębenków usznych dobrze spędziłam czas a nasza drużyna wygrała mecz, więc you go, Tigers!
stadion tuż przy wzgórzach
moim zdaniem confetti to lekka przesada, ale czemu nie
Cheerleaderki :)
Na koniec widok ze szkolnego autobusu:
Wcale nie przeszkadzają mi gify :D Aaaa teraz boję się, żeby się nie zgubić pierwszego dnia xD Wow, naprawdę dużo się dzieje i jakie masz tam piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno dasz radę! Tylko nie bądź jak ja i postaraj się dobrze zapamiętać kolejność lekcji...
UsuńTak, kiedy zaczęłam szkołę, to coraz rzadziej mam czas na cokolwiek :D Powodzenia w kolejnych tygodniach!
OdpowiedzUsuń