*Zmiany*
Zanim przejdę do sedna, oto kilka ładnych widoków z okolicy:
W ciągu ostatnich dwóch tygodni wydarzyło się tak wiele rzeczy, że ciężko mi ogarnąć to pamięcią. Zakładając tego bloga obiecałam sobie, że będę tutaj szczerze opisywać swoje doznania, pokazywać mocne i słabe strony życia w Stanach Zjednoczonych. Prawda jest taka, że mogę wstawiać ładne zdjęcia i opisywać jakie płatki zjadłam na śniadanie, ale w ten sposób tłamszę w sobie wiele emocji i przekazuję przyszłym wymieńcom skrzywiony obraz rzeczywistości.
Co skłoniło mnie do tych refleksji?
Po pierwsze - zmieniłam rodzinę. Wiem, że stało się to dość szybko, ale mieszkając w tym miejscu nie czułam się szczęśliwa. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale mieszkanie w małym domku z tylko jedną osobą bywa trudne, szczególnie jeżeli za dobrze się nie znacie i macie różne poglądy na niektóre sprawy. Tak naprawdę od początku byłam nieco podejrzliwa co do tego placementu, jednak stwierdziłam, że jeśli go odrzucę, nikt inny już mnie nie będzie chciał. Nie wiem, czy rzeczywiście by tak było, ale co się stało to się stało i po kilku niekomfortowych sytuacjach organizacja stwierdziła, że muszę się przenieść.
Więc gdzie się teraz podziewam?
Podziewam się w domu tymczasowym u jednej z koordynatorek i narazie odnajduję się bardzo dobrze. Na początku ciężko było mi się przestawić, jako że w pierwszym domu oprócz mnie mieszkała tylko jedna osoba a teraz cztery. Dom Kelly (imię koordynatorki) nazywamy czasem "sierocińcem dla niechcianych wymieńców". Zyskał taką nazwę, ponieważ oprócz Kelly i jej siedemnastoletniej córki Kylie mieszka tam dziewczyna z Włoch (Ciara), ja i chłopak z Hiszpanii (Pedro). Początkowo miała tam gościć tylko Ciara, jednak później Pedro nie mógł znaleźć host rodziny i obiecano mu tu zakwaterowanie na dwa miesiące a ja musiałam być szybko przeniesiona i tylko Kelly miała taką możliwość. Tak więc żyjemy sobie w tej wesołej komunie i choć często nie mam czasu dla siebie, w domu cały czas coś się dzieje, więc nie mam kiedy myśleć o tęsknocie za domem.
Obawiałam się, że Kylie i Ciara przyjmą mnie chłodno i nawet bym to zrozumiała. Przecież one mieszkają razem już od jakiegoś czasu, mają wspólnych znajomych a teraz muszą mnie niańczyć. Okazało się jednak, że przywitały mnie z otwartymi ramionami. Zostałam wprowadzona w szkolne ploteczki i dramaty, poznałam wielu przyjaciół Kylie i zobaczyłam wiele ciekawych miejsc. Teraz wieczory raczej niż siedząc na telefonie i tęskniąc za domem spędzam na podłodze wijąc się ze śmiechu lub wyjadając nutellę ze słoika i narzekając na amerykańskich chłopców.
(zdjęcie aktualnej okolicy)
Niedługo zapewne napiszę coś więcej, ale narazie mam radę dla przyszłych jak i obecnych wymieńców. To jest Wasz wyjazd, który ma się Wam podobać i być dla Was wartościowy. Dlatego nie starajcie się tłamsić swoich uczuć tylko dlatego, żeby komuś nie zrobić przykrości. Jeżeli czujecie się nieszczęśliwi lub macie poważne obawy co do swojej sytuacji, skontaktujcie się ze swoimi koordynatorami i postarajcie się rozwiązać problem. Jeżeli się nie uda, zmiany są ciężkie, ale ciężkie jest też trwanie w niekomfortowej sytuacji przez cały rok wymiany.
Ok, to chyba tyle jeżeli chodzi o moje "mądrości", jeżeli macie jakieś pytania to chętnie na nie odpowiem :)
A na koniec: wspaniały gruby kot mojej koleżanki i Zac Efron (zwróćcie uwagę na jego mniejsce urodzenia!!)
W jednym poscie, zachwyciłaś mnie widokami, zasmuciłaś swoją przeprowadzką i rozbawiłaś na końcu tłustym kotem XD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że teraz czujesz się już dobrze i, że tymczasowa rodzina przyjęła Cię w taki wspaniały sposób. Trzymam kciuki za to, aby organizacja znalazła Ci super rodzinę. Ściskam mocno!
Dziękuję bardzo! Też mam nadzieję, że uda mi się znaleźć dobrą rodzinę i postaram się pisać jak będę coś widzieć :)
UsuńTo była dla mnie największa obawa przed wyjazdem, żeby nie musieć z jakichś powodów zmieniać rodziny. Przykro, że spotkało to Ciebie, ale mam nadzieję, że teraz wszystko potoczy się już właściwie i trafisz to fajnej rodziny :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję, że doszło do zmiany rodziny, ale mam nadzieję, że od tego momentu będzie już tylko lepiej!
OdpowiedzUsuńI podbijam; piękne widoki *.*